Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

kurbeats - folktronica


kurbeats_-_folktronica
Event Horizon, 2013


1. The Noid
2. Mono/Poly Wants A Cracker
3. Molaren
4. Perineum #1
5. Sub Serum
6. Lemming Leisures
7. Phony Pony
8. Perineum #2
9. Celestial Lights

Wydany rok temu album "Folktronica" jest czymś, o czym zdecydowanie warto napisać. Ponieważ do tej pory pojawiło się raczej niewiele albumów pełnych muzyki przedstawiającej niejako tą samą wersję psychedelii, jaką zaproponowali nam Shpongle na swoich trzech pierwszych albumach (a w szczególności na drugim z nich), tym bardziej należy się oddać Kurbeats honor, gdyż kontynuują i rozwijają to, co było najlepsze we wspomnianym dziecku Posforda i Raja Ram. Gdy dodatkowo przejrzałem listę naszych recenzji i zobaczyłem, że do tej pory brakuje tam wyśmienitego "Yggdrasil - Prose Edda" (2009, Digital Psionics Records), który chyba jakoś przeszedł niezauważony - zupełnie niezasłużenie - postanowiłem to, do cholery, zmienić. O "Prose Edda" pisał już nie będę, wypada czekać aż Max Kolonko wspomni o tej płycie w kolejnym "dziś w Max Tv..." i liczyć na to, że naród się kiedyś obudzi i doceni tak konkretną muzykę. Tak przy okazji - opis Psyshop do "Prose Edda" - "It's like pancakes hitting your ears and maple syrup running down your face" - dobrze oddaje klasę tej muzyki. Tym razem nie przesadzili. :D Tak więc jeśli nie znacie tej produkcji, koniecznie nadróbcie zaległości. Zresztą nieprzypadkowo wspominam o "Prose Edda", gdyż za projekt Kurbeats odpowiadają dokładnie ci sami panowie, czyli Andreas Lingbrand oraz Mathias Eriksson (który odpowiada również za niezwykły album M.E.E.O. "Highlight Me Please").

Para Szwedów nie zasypiała gruszek w popiele i pracowała nad materiałem który - nie boję się tego napisać - pod pewnymi względami prześcignął Shpongli, z ich przesłodzonym materiałem naciskającym na jak największą sprzedaż wszystkiego związanego z nimi samym. Ok, Posford nie był w stanie nagrać kolejny raz tego samego. Może to i dobrze. Jego sprawa. Tym bardziej cieszę się, że w końcu znalazł godnych następców. Bo Kurbeats to coś więcej niż tylko proste naśladownictwo. "The Noid" to arcygenialny wstęp pełen chantów - no i właśnie, czy i jeśli tak to jakie ma znaczenie czy są to indiańskie pieśni, irlandzki folk czy celtyckie śpiewy? Piękna, pełnoprawna psychedelia i znajome zabawy filtrami wsparte znakomitą perkusją momentalnie przywołują na myśl złote lata psytransowej przygody ze Shpongle. Historia zatoczyła koło - większość z osób, które były świadkami wydania pierwszych albumów Shpongli zaopatrywała się w nie, nie ukrywajmy, nielegalnie. ;) Ta muzyka była niewiarygodna, otwierała umysły wielu młodych ludzi, była niebanalna i swobodna w swym przekazie. Z czasem wszystko się zmieniło i z hipisowskiej ideologii P.L.U.R. pozostały stringi z logiem ekipy... w dalszym ciągu hipisowskie tyle, że z metką i ceną w Euro... ale nie ma co dywagować gdyż właśnie przeszywa nas dreszcz w momencie gdy z głośników zaczyna płynąć *fenomenalna* melodia grana na gitarze wsparta świdrującymi acidami... niewiarygodna podróż i to wszystko zaledwie w pierwszym numerze! To się nie może nie udać! Dalej jest jeszcze lepiej. Mamy wszystkie składniki wybornego psychedelicznego dania, syntezatory, melodie (!!!), mnogość pomysłów i instrumentów, fascynujące pejzaże. "Mono-Poly Wants A Cracker" to trochę taki żart z Posfordowskiego "DMT" - mamy charakterystyczny motyw przewodni i powyginane przefiltrowane wokale.. "Molaren" to tchnący leśnym, plemiennym klimatem wyborny kawałek, który z poważnego skręca w stronę roześmianego lepperchauna opowiadającego o dawkowaniu witamin i Omega-3. Albo czymś tego typu, trudno do końca ustalić. ;) Śpiewno-smyczkowy finał jest po prostu doskonały. Atmosfera na albumie zwalnia wraz z sentymenalnym "Perineum #1", gdzie nostalgiczne akordy wprost wylewają się z membran głośników, aby z czasem przemorfować w cudną, lekko szkocką melodią i fantastycznym beatem. Nie wiem czemu temu kawałkowi nadano tytuł "Krocze". :D Ten nadzwyczaj poważny dylemat kończy się wraz z początkiem nowego kawałka... No i właśnie, w momencie gdy wydaje nam się, że lepiej już być nie może i najlepsze mamy za sobą dostajemy arcydzieło pt. "Sub-Serum"... track jest flagowym numerem tej produkcji - epicki, genialny, energetyczno-melodyjny. Gitara elektryczna grająca do pary ze skrzypcami w samym finale to prawdziwe monstrum - coś, co każdy chciałby usłyszeć podczas live-actu (polecam poszukać materiałów na YouTube - jak dla mnie to te panie na kaszubsko ubrane ;)). Posford może się schować, gdyż to właśnie *takiej* muzyki wszyscy oczekiwaliśmy, a nie różowych wymiocin spod szyldu ostatnich albumów Younger Brother które... no cóż, też zapomniały o swoich korzeniach. Po czymś takim przychodzi chwila odpoczynku w postaci lżejszego "Lemming Leisures", aby po niespełna siedmiu minutach "Phony Pony" mógł zaprezentować nieco bardziej awangardowe odcienie Kurbeats. Perkusyjne mistrzostwo świata w drugiej połowie utworu.. Zaraz po tym kolejna wisienka na torcie czyli "Perineum #2" i kontynuacja smyczkowych wariacji. Skrzypce spełniają dokładnie taką samą rolę przewodzącą na tej płycie jak flet Raja Ram w produkcjach wiadomo kogo. Finałowy "Celestial Lights" to gęsty, psychedeliczny kolaż wszystkich pomysłów których mogliśmy doświadczyć na tym albumie. Kobiece śpiewy przypominają mi baśniowe krainy "Władcy Pierścieni", atmosfera i bogactwo emocji wywołuje znajomy efekt "gęsiej skóry". Za tę gęś i wszystkie pozostałe uczucia moja ocena to wyjątkowo - 10/10. Album-ideał.

Jak na ironię, za nowe Shpongle oficjalnie trzeba sporo zapłacić - a Kurbeats jest dostępny za totalną darmochę od Ektoplazm. I o to właśnie chodzi. Musiszmieć!

Jednocześnie korzystając z okazji i tzw. Świętego Prawa Recenzenta ;) chcę podziękować wszystkim za współpracę i towarzystwo. To była moja ostatnia recenzja.

Nie mam już większej ochoty próbować obiektywnie pisać o muzyce. Zresztą nie wydaje mi się by to było kiedykolwiek możliwe, jest to jedna z najbardziej subiektywnych spraw na świecie. Albo się komuś podoba, albo nie. Posłuchaj i ocen sam. Nic innego nie liczy się bardziej niż Twoje własne doświadczenie. O czym tu pisać? :)

Przez cały czas mojej aktywności dla Psytrance.pl (fuckin' kilkanaście dobrych lat!) napisałem równe 225 recenzji, przeprowadziłem tonę wywiadów i tak dalej. Nie mnie oceniać wartość tego wszystkiego, to była świetna zabawa i zawsze w taki sposób do tego podchodziłem - zatem życzę takiego samego/dużo lepszego zaangażowania młodszym kolegom po fachu. Oczywiście i tak wszyscy umrzemy więc ultymatywnie nie ma to i tak żadnego znaczenia. :D

To były wspaniałe lata i fascynująca przygoda - dziękuję wszystkim bliższym i dalszym kolegom i przyjaciołom; Będę tu jeszcze naturalnie zaglądał, w sercu nadal mam psytrance i tak pewnie pozostanie do końca życia :) natomiast moja obecna droga podąża już w nieco innym kierunku.

All the best.

JetMan