Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

nervasystem - 4


nervasystem_-_4
Voodoo Voltage, 2015


1. Kink Mombaas
2. Form And Shape
3. Metadata Tarsil
4. Camelonic
5. The Knowle Edge (with Colin Bennun)
6. Interzone
7. Beyond The Brain (NatCon Remix)
8. Axis Alchemica

Projekt Nervasystem Marka Dresslera był obecny na scenie psychedelic goa trance odkąd pamiętam (cholera, to już prawie 20 lat!!!), pojawiając się na kompilacjach wydanych przez tuzów sceny takich jak Phantasm, Psychic Deli, Matsuri Productions; idealnie wtapiając się w materiał prezentowany tam przez innych artystów - dość mocną, surową i głęboko kwaśną muzykę o mrocznym wydźwięku, z silnym naciskiem na soniczne eksperymenty. Utwory takie jak "Liquid Lifeform", "Initiation" czy "Whirling Dervish" idealnie uchwyciły brzmienie brytyjskiej undergroundowej sceny psychedelic trance tamtych czasów. Mimo to Nervasystem nigdy nie wydał pełnego albumu transowego, dlatego też, jak sądzę, rzadko kiedy wymienia się go obok innych wielkich artystów tamtej epoki takich jak Hallucinogen, Doof, Cosmosis, Koxbox/Psychopod, GNoTR, etc. Wielka szkoda. Na szczęście sytuacja zmieniła się w 2013 roku wraz z serią świetnych retrospektywnych wydawnictw, podsumowujących materiał Nervasystem z czasów przed 2000 rokiem: wydana samodzielnie w postaci cyfrowej składanka "Early Daze" i płyta CD "Time Travel" nakładem Anjuna Records. Oba albumu pozostawiły mnie z uczuciem niedosytu odnośnie typowych dla tego artysty surowych, pełnych spiral, łupiących utworów.

Nie miałem pojęcia, że Mark w międzyczasie pichcił nową muzykę i z początkiem 2015 ukazały się dwa nowe albumy, wydane dzięki wytwórni Voodoo Voltage: "3", który jest eksperymentalnym, downtempowym, sonicznym kolażem w stylu Future Sound of London czy The Orb; oraz "4", album transowy. Korzystając z okazji, chciałbym napisać o tym drugim.

Byłem bardzo zaskoczony kiedy po raz pierwszy odpaliłem ten album, ponieważ w niczym nie przypominał "starego" Nervasystem - był wolniejszy, funkowy, znacznie bardziej organiczny w odróżnieniu od cybernetycznego, surowego brzmienia z przykładowo "Time Travel". Album obfituje w całą masę mniejszych i większych smaczków i szczególików, nigdy nie przynudza i stale zmienia kierunek, dodając warstwa za warstwą zwariowanych dźwięków i efektów. Na swój sposób jest to klasyczna zbitka różnorakich pętelek na tle bitu 4/4, ale żaden z tych elementów nigdy nie jest prosty, trywialny czy sztampowy. Pomimo oczywistej sekwencyjnej natury tej muzyki, brak jest odczucia, że jest ona mechanicznie kwantyzowana, miarowa i klinicznie rzeźbiona by wtłoczyć ją w ramy 4/4, co - dla mnie - jest przekleństwem sporej części elektronicznej muzyki transowej. Zamiast tego ten album jest jak piękny, ewoluujący organizm - być może drzewo? - z gładko i naturalnie przeplatającymi się i uzupełniającymi się dźwiękami i warstwami, które razem tworzą unikalne dźwiękowe wzory, mozaiki i patchworki. Rzadko idzie torem, którego byśmy się spodziewali, nie dba o "zasady" psytransu i nie stroni od zestawiania ze sobą pozornie nie pasujących do siebie elementów. Właściwie wszystkie utwory wpisują się w ten schemat - powoli narastają, zmierzając ku kulminacji której raczej nie nazwalibyśmy “szczytem" bo nie wpisuje się ona w żaden goa/psy-transowy standard. Jasne, są tu kwaskowe linie, ale takie jakich nigdy nie słyszałeś - bardzo brudne, prymitywne i analogowe; jest perkusja, ale też bardziej podobna do tego co grają kapele industrial albo artyści z nurtu glitch; są i melodie, ale połamałbyś sobie język próbując je zanucić - powolne, leniwe, ale jednocześnie drapieżne i zawodzące. Gdybym był zmuszony do wymienienia jakichś muzycznych (lub "sonicznych" - to bardziej pasujące określenie) odniesień, prawdopodobnie wskazałbym starych Koxbox/Psychopod, Process & OOOD, a z nowych wydawnictw byliby to: Nebula Meltdown, Ocelot czy Hedonix. Jest to ten rodzaj transu, gdzie w odpowiednich warunkach można się zupełnie zatracić we wszystkich niuansach i nieziemskim klimacie. Nie jest to bardzo mroczna (w sensie: nocna) muzyka, ale jest zdecydowanie klimatyczna & głęboka, wymagająca sporej dawki skupienia i cierpliwości, aby w pełni się nią delektować, ponieważ - może za wyjątkiem "Knowle Edge" stworzonym z Colinem OOOD - nie ma w niej oczywistych i przejrzystych melodyjnych haczyków, o które można się zaczepić. Jeśli jednak zanurzyć się w niej, znaleźć można ich mnóstwo tuż po powierzchnią. To jest właśnie prawdziwie "psychodeliczna" muzyka.

W kwestii masteringu album jest po prostu bezbłędny - brzmienie jest bardzo przejrzyste, wyważone i w pełni korzysta z przestrzeni stereo, rezultatem czego jest idealna separacja między poszczególnymi warstwami dźwięku. Niskie tony są wyraźnie określone i z kopem, wysokie są bardzo przejrzyste, a głośność jest w sam raz. Szczerze mówiąc nie jest to niespodzianką, bowiem za mastering odpowiada Colin OOOD, co automatycznie podnosi podobieństwo zakupu danego wydawnictwa przeze mnie o 50%. :)

Podsumowując, ta płyta to powiew świeżości w natłoku produkowanych masowo i bez wyobraźni dziesiątek podobnych do siebie płyt neo-goa, dark-psy czy progressive. Jest wyjątkowa, trudna do sklasyfikowania i zamknięcia w małym, zgrabnym pudełku opatrzonym etykietką. To wysokiej jakości, głęboka i prowokująca do refleksji muzyka. Z drugiej strony nie mam złudzeń - zostanie zignorowana przez większość potencjalnych nabywców, po pierwsze ponieważ nie jest dostępna w Psyshopie i jemu podobnych sklepach, po drugie ponieważ to muzyka nieprzystępna i wymagająca: bez cukrzonej euforii, bez oklepanych sampli i patentów, bez znaczku jakości przypiętego przez uznanych guru światka goa i bez melodii w mistycznych, hinduskich skalach. Jeżeli natomiast podobało Ci się to, co Mark zrobił z “Boundless" Prany na niedawnej płycie remiksowej wydanej przez Suntrip, to powinieneś to sprawdzić - to ten sam styl, tylko nawet bardziej odjechany, bo nieograniczony ramami konieczności zinterpretowania znanego utworu kogoś innego.

I jeszcze jedno - dla tych, co zdecydują się na zakup fizycznej płyty, album został wytłoczony na fabrycznym CD-R (coś między domowym CD-R i płytką wytłoczoną w tłoczni) i jest zapakowany w tani, przaśny digipack. Wywołało to sporo kontrowersji, choć osobiście nie przeszkadza mi to dopóki moje pieniądze wspierają artystę, który ma swoją własną, bardzo unikalną wizję i dokładnie z tym mamy do czynienia w tym przypadku.

Ocena: 5/5

Antic