Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

28.05.2004 - toga dansverg - balloonga


Kto: Toga Dansverg
Miejsce: klub GGOG, Gdańsk
Data: 28.05.2004

Poprzedni miesiąc pozostawił po sobie bardzo dobre wspomnienia związane z imprezą Togi w GGOG. Toga ponownie zaskarbiła sobie przychylność jej fanów, a oto na horyzoncie pojawiła się wieść o kolejnej imprezie. Obecność Atana, Rougha i Epixa w jednym miejscu to gwarancja ciekawie poprowadzonego transowego wydarzenia.

Początek imprezy spędziłem na chilloucie, gdzie leniwe nutki zapodawali Ower, Mantodea oraz Elf. Mimo wybornego kanapowego towarzystwa w końcu przemogłem się i postanowiłem rozruszać kości na głównej sali. Tu nadmienię, że w klubie prócz "standardowego" wyposażenia dekoracyjnego pojawił się akcent w postaci instalacji z nitek autorstwa Projektu Ziemia (Psychotoons Project), która zawisła na suficie nieopodal mainflooru. Muzyczne harce zainicjował Rafał, znany wszystkim jako DJ Rough, a w tle zaczęły się generować pierwsze fraktaliczne wizualizacje.

Set Rougha był bardzo zróżnicowany, poczynając od monotonnych (ale nie nudnych) wprowadzających w trans progresywnych bitów na fullonowych szaleństwach pokroju Alien Project czy Absolum kończąc. Swój debiut miał także jeden z numerów grupy Son Kite z albumu "Colours", który nawiasem mówiąc jest pretendentem do jednej z najciekawszych pozycji muzycznych tego roku. Podczas setu Rafała wkradło się co prawda parę chochlików związanych z łączeniem ze sobą poszczególnych numerów, jednak były one sporadyczne, więc można przymknąć na to oko. Ogólnie Rough jak zwykle potrafił zainteresować imprezujące osoby prezentowanymi przez siebie dźwiękami. Na plus był także fakt, iż w klubie nie pojawiło się tym razem zbyt dużo osób (jak na Togę), co umożliwiało bezproblemową zabawę, choć nie da się ukryć że dejoci i tak wyciskali z nas siódme poty. Niestety, luz na głównej sali jak zwykle odbił się na tłoku na chilloucie. Stwierdzić należy że przebywanie na sali chilloutowej bywa dobre głównie do północy, później tłok i temperatura tam panujące nie sprzyjają zbytnio odpowiedniemu zrelaksowaniu się, a co dopiero mówić o znalezieniu miejsca, kiedy to każda wolna powierzchnia jest już dawno zajęta. Ciężko jednak sprawić by zarówno wilk syty jak i owca cała.

Z braku miejsca do w miarę komfortowego odpoczynku udaliśmy się na zewnątrz klubu. Szybko nasza wesoła ekipa powiększyła się o naszą zmotoryzowaną gwiazdę szos, czyli Mausera, który zupełnie niespodziewanie przyjechał do nas swoim technovanem. Po pewnym czasie udaliśmy się do sklepu by, powodowani głodem, skosztować frykasów z całodobowych delikatesów. Droga niestety trochę się przedłużyła, gdyż jeden z uczestników tej wyprawy nie mógł zbytnio utrzymać się w pionie, jednak smak kabanosów i chipsów zrekompensował te znoje. Po powrocie do klubu spędziliśmy jeszcze trochę czasu na dworzu, po czym udaliśmy się na mainfloor, gdzie obecnie dokazywał gość z Pulsar Transformation, czyli Epix.

Po raz pierwszy Epixa widziałem za konsoletą na legendarnym już open-airze Jagodziani Bułkożercy (2001). W klubie GGOG gościł zaś na andrzejkowej imprezie Togi o nazwie T.I.T.A. Curbaca, jednak te niefortunne pod wieloma względami andrzejki skutecznie przekreśliły moje nadzieje związane z ponownym ujrzeniem DJ'a z Pulsar Transformation w akcji. Miałem nadzieję, że tym razem odbiję sobie to z nawiązką. I nie zawiodłem się. Epix zagrał fantastycznie, set był przemyślany, pełen progresywnych numerów łączonych na przemian z kwaśnymi reprezentantami staroszkolnych brzmień i przede wszystkim psychodeliczny jak trzeba. Możemy tylko liczyć, że Epix znowu błyśnie klasą na nadchodzącej Moondalli. Stery po Epixie przejął Daniel / Atan kontynuując wypracowany przez swego poprzednika pozytywny klimat sprzyjający imprezowiczom. Ja jednak odpadłem już w przedbiegach zmęczony całotygodniową prozą życia codziennego i zaległem na kanapie.

Ostatnia przed wakacjami impreza Togi w czterech ścianach okazała się udana, zarówno towarzysko jak i muzycznie. Transowe dźwięki okazały się nie tyle miłym odetchnięciem od stresów związanych z wszechobecną sesja na uczelniach, ale także skutecznym balsamem na zbolałe w wyniku wypadku nogi (pozdrowienia dla Dragona) jak i skutecznym lepem na synów marnotrawnych, którzy na te kilka godzin dali się porwać psychodelicznym dźwiękom zapominając o jakże świeżym upodobaniu gabba-klimatów (tu ukłon w stronę Yaniva).

Templar