Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

27.05.2002 - setrancemelo - psychedelic tutenchamon


Kto: Setrancemelo
Miejsce: klub Tutenchamon, Gdańsk
Data: 27.05.2002

Była to już druga z kolei poniedziałkowa impreza w gdańskim klubie Tutenchamon związana z muzyką transową. Tydzień wcześniej prócz duetu DJ'a Schwarza i KXN'a transy zagrał gościnnie DJ Elf. Tym razem grali w.w. bez Elfa. Godzina 20-ta, wstęp free... Jedziemy.

Przyznam, że pierwszy raz odwiedziłem Tutenchamona i nawet mi się spodobał. Ot taki klubik z dość przyjemną atmosferą. Na miejscu byłem o 23 z przyczyn niezależnych. Szkoda, że nie dotarłem tam wcześniej, ale i tak klimat wciągnął mnie dość szybko. Jak na powitanie zabrzmiał mi w uszach numer "Fly Agaric - I See Myself" autorstwa Posforda i Infected Mushroom. Już dawno nie spodziewałem się na imprezie usłyszeć pozycji z Twisted Rec. Szybko popłynąłem na parkiet, gdzie spędziłem większość imprezy. Czułem się jak smakosz wina, otwierający co rusz najlepsze roczniki - tu rolę trunku spełniała muzyka. "Infected Mushroom - Dracul", "UX - Master Of The Universe", "Cosmosis & Shakta - Visitors", "Etnica - The Beast Man, "Astral Projection - Soundform" (tu pozdrowienia dla Mausera), "Juno Reactor - Pistolero", Oforia... to zaledwie mały ułamek utworów w morzu znakomitych propozycji muzycznych tej imprezy. Parkiet był pełen, wokoło zadowoleni ludzie i dobre old-schoolowe dźwięki. Tempo muzyczne nie schodziło praktycznie poniżej poziomu 140-148 BPM, jedynie później przy bardziej progresywych trackach bliższych naszym czasom. Później na parkiecie troszkę się przerzedziło, jednak nieśmiertelny track "Pleiadians - Maia" ściągnął ludzi z powrotem na dancefloor, doprowadzając wszystkich do stanu euforii. Również transowa przeróbka głównego motywu ze Star Wars, czyli "Systembusters - Star Wars" zrobiła swoje... Całemu temu szaleństwu bacznie przypatrywały się egipskie wizerunki na ścianach...

Dość kameralny aspekt imprezy był jej wielkim plusem - dobra muzyka, dużo znajomych, ludzi nie za dużo nie za mało, ale w sam raz, zero ścisku na parkiecie, więc każdy mógł sobie spokojnie i bez żadnych ograniczeń transować; siedziało się zarówno dobrze przy piwie jak i odlatywało przy muzyce na parkiecie. Minusem imprezy było z pewnością słabe nagłośnienie, jednak mimo tego ubytku chłopaki za dekami dawali radę, a i tańcząca publika nie narzekała. Męczył też czasem sztuczny dym. Inny bakcyl to pojawienie się po godzinie 2-ej wydzierających się wniebogłosy kilku ważniaków. Jeden z panów do końca nie potrafił chyba wyczuć o co w tej muzyce chodzi, krzycząc slogany w stylu "Więcej młócki, napier%^&aj!". Przykre, ale buraki to stały element naszego kraju. No nic, każdy raj ma swojego węża.

Koniec końców, nastał czas na powrót do domu. Ogólnie impreza była przyjemna, w sam raz na odsapnięcie od tygodniowego stresu.

Templar