Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

22.02.2003 - toga dansverg - yenga


Kto: Toga Dansverg
Miejsce: klub GGOG, Gdańsk
Data: 22.02.2003

Yenga?... YENGA! - Toga, Czechy i Warszawa Mix

Kolejny miesiąc i kolejny trip w nieznane nam wymiary. Cel prosty jak budowa cepa - zostawić w GGOG duszę. Tym razem za bramą klubu GGOG czekała nas Yenga, kolejna impreza Togi Dansverg, którą swoimi popisami DJ-skimi ubogacili goście: z Warszawy - w osobie DJ'a Noisa (Aspect Of Valor, Uridium) oraz z Czech - Martyzan z dwuosobowej brygady Rium Warriors.

Otwierają się mosiężne drzwi i jesteśmy w klubie... Zmiany, zmiany... W głowie kołaczą się wspomnienia sprzed paru miesięcy, kiedy ściany klubu obnażały jeszcze biały tynk. Klub zmieniał się już nie raz. Tym razem chillout dostał nowych barw, z głębokiego czarnego koloru ściany przeszły na ciemny pomarańcz, przywołując tym samym miłe wspomnienia pewnego klubu z Sopotu. Nowy kolor jest jednak czymś, do czego po miesiącach obcowania z inną barwą będzie się trzeba jeszcze przyzwyczaić. Faktem jest to, że jest tam teraz o wiele jaśniej. Na ścianach chillu zawisły ołówkowe prace Neili, które wcześniej mogłem podziwiać jedynie na fotografii dostępnej w Internecie, tym razem miałem okazję zobaczyć je "na żywo" w pełnej okazałości (wśród prac przewinęła się też jedna, której motyw został wykorzystany do ulotki imprezy Labirynt - miło było zobaczyć pierwowzór). Mnogość szczegółów, wielowątkowość prac, nieuchwytny klimat... niczym uplastycznienie utworów Simona Posforda. Kolejny raz chylę czoła tej niewątpliwie utalentowanej niewieście... Na środku sali chilloutowej z sufitu zwisała skomplikowana konstrukcja, przywodząca mi na myśl twórczość Space Tribe (motywy z okładek jego albumów) oraz - jak to ktoś słusznie zauważył - układ naszego systemu słonecznego. Za DJ-ką nowy akcent w postaci tribalowej maski i plemiennych ozdób. Mainfloor jak zwykle udekorowany został dużą ilością "trademarkowych" backdropów autorstwa Kasi rozświetlonych ultrafioletem, a nad głowami widać było konstrukcję z brył przestrzennych oraz świecących nitek. Na didżejce stało dumie urządzenie, które osobiście nazywam "Vortexem", a które możecie podziwiać na wielu zdjęciach.

Wystrój wystrojem, nie zapominajmy jednak o meritum tych imprez, czyli o muzyce. A ta była jak zwykle wyśmienita... Trzech DJ'ów, którzy dzierżyli klucze do wrót innego świata i dziesiątki zbłąkanych imprezowiczów, którzy te wrota chcieli odnaleźć. Na początek leniwą publikę rozruszał z łatwością Atan zapodając jako pierwszy swój klimatyczny set z numerami takimi jak "Tegma - Encoded", później numery formacji Parasence czy Etnoscope. Na początku łagodnie wprowadzał nas w okowa transowych brzmień, z czasem muzyka robiła się coraz żywsza a atmosfera gęstniała niczym najlepsze żelfixy dostępne w sklepach. Szczytem setu był z pewnością numer "Spirallianz - Battlejuice", który spotkał się z żywiołową reakcją rozentuzjazmowanej publiki. Brawa! O dziwo zabrakło Miervuuga Sveerga, który zwykle przygrywał na bębnie podczas setów Atana. Mimo to dało się słyszeć wśród tłumu dźwięki nie jednego, a dwóch bębnów, za którymi zasiadali coraz to nowi ochotnicy. Co dwa bębny to nie jeden - wszystko to nadało setowi Atana nowego wymiaru. Standartowo dokoła same znajome twarze, co jest sporym plusem tych spotkań. Atan po pewnym czasie oddał deki przedstawicielowi warszawskiej sceny trance - Noisowi. Nois zagrał tej nocy bardzo energicznego (urodzinowego - Wszystkiego Naj! :>) tech-transowego seta. Jarek zaczął malować psychedeliczne muzyczne pejzaże od numeru Etnoscope. Dobre przejścia, twarde numery, "Midi Miliz - Phormat Photo"... i wszyscy wołamy o klimatyzację! :> Na parkiecie oczywiście zero stresu, zwykle tłoki - teraz parkiet oblegany był przez odpowiednią ilość osób, więc nie było problemów z miejscem do rozpostarcia skrzydeł. Ok. godziny 3 za dekami zmaterializował się nasz zagraniczny przybysz - DJ Martyzan. Martyzana mogliśmy już wcześniej usłyszeć na wakacyjnej Moondalli, gdzie jego gra spotkała się z dużym entuzjazmem bawiących się, a to za sprawą niepowtarzalnego klimatu jego mixów. Marti na Moondalli generował dźwięki wraz z trębaczem didgeridoo, a nieliczni fani mieli okazję posłuchać jego gry w nieistniejącym już klubie Tutenchamon. Czeski DJ powrócił dopiero co z poznańskiej imprezy Tranceglobal Unity, ale nadal miał spore pokłady energii i równie napakowane energią numery, które były stricte fullonowe (wśród nich "Oforia - Free Kick", "GMS - Hyperactive", "Hux-Flux - Idiot"). Zaiste świetny set, przy którym warto było odlecieć aż pod sufit!

Na każdej imprezie przychodzi taki czas, kiedy ciało domaga się uzupełnienia płynów i energii, a wtedy na pomoc przychodzi nam togowy czillout... Przenieśmy się w przestrzeni klubu nieco dalej... Na chilloucie nie było zapowiadanych wcześniej gości z Apoci, lecz nie odbiło się to wcale na jakości dźwięków wypełniających tą magiczną salę. Wołgas jak zwykle wprowadził wszystkich miłośników odmiennych stanów świadomości w błogi relaks. Przyjemne dźwięki, miłe opary kadzideł łechcące nozdrza... Wisienką na chilloutowym torcie był jednak występ Dhuna (Mantodea plus Darek), któremu akompaniował boski głos... samej Neili! Naprawdę można było odpłynąć i zapomnieć o bożym świecie. Miejmy nadzieję, że nie był to jednorazowy występ i prosimy o więcej takich niespodzianek. Również i kolega Maciej (PsyMvaa) miał swoje 5 minut, dając swój popis w wersji live act i wypełniając chilloutową salę przestrzennymi dźwiękami wydobywanymi prosto z Rolanda.

Powrót na mainfloor... Gdy na czilloucie rozbrzmiewały dźwięki nie przekraczające 120 bpm, na mainfloorze swój drugi występ rozpoczął DJ Atan. Muzyka grana przez Atana była adekwatna do porannej pory. Z głośników wylewały się mroczne minimalne dźwięki czyli to co tygryski lubią najbardziej :). Około godzimy szóstej, gdy parkiet zaczął sie przerzedzać swój case po raz kolejny otworzył DJ Martyrium. Niestrudzony Martyzan ponownie zasiadł za sterami flagowego okrętu Togi wprawiając w ruch utwory (kolejność przypadkowa): Space Tribe ("The First Trip", "Kickin Up Some Dust (Remix)", "The Acid Test", czy numer wynikający z kolaboracji z Electric Universe - "Alkaloid Experiment"), "Space Cat - Power Up", "Talamasca - Speaking Robot" oraz "1200 Mics - Ayahuasca", które sprawiły, że ponownie nie można było myśleć o niczym jak o szaleństwach na parkiecie. Impreza trwała nadal, ale w pewnym momencie nasze myśli zaczęły krążyć wokół oazy domowego spokoju... Szybko skierowaliśmy więc swoje kroki w stronę szatni i opuściliśmy klub celem zregenerowania naszych sił po tych niezwykle udanych szaleństwach przy transach.

Można by długo jeszcze tak pisać i pisać wymieniając wszystkie elementy, które wpłynęły na doskonałość tej imprezy. Prawie na każdym kroku widać przywiązanie do detali oraz że imprezy te aranżują ludzie z prawdziwą pasją. Zarówno Atan jak i goście z Czech (Martyzan) i Wa-wy (Nois) spisali się na medal, a nawet dwa, wszyscy razem przedstawili szerokie spektrum transowych dźwięków - duże brawa dla tej trójki! Dekoracje - delicje dla oczu! Ludzie - pozytywni kosmici z księżycowymi uśmiechami. I o to właśnie chodzi... chyba żadne słowa nie są w stanie odzwierciedlić piękna tych imprez. Tam po prostu trzeba się znaleźć i poczuć energię kosmosu, która płynie... płynie... płynie... z niecierpliwością wyczekujemy wraz z wieloma innymi osobami następnej Togi.

Templar & Ower (Hydroston & Black Currant Rmx)