Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

19.01.2007 - hallabanaha i toga dansverg - mystic arts event


Kto: Hallabanaha & Toga Dansverg
Miejsce: klub Progresja, Warszawa
Data: 19.01.2007

Niejednokrotnie w swym życiu imprezowym miałem tak, że imprezy nie planowane wychodzą najlepiej. Wyjazd do Warszawy był spontaniczny, po namowie paru osób i własnych przemyśleniach. Do tego doszła pozytywna ocena z egzaminu i o niczym innym nie myślałem jak tylko o podróży i zabawie w stolicy. Co jak co, ale Hallabanaha i Toga znów razem i do tego Optokoppler na żywo, takich okazji nie można marnować, a i wypadałoby się od czasu do czasu pojawić w stolicy, a nie tylko na imprezy do Czech. Ma radość związana z wyjazdem troszkę zbladła po tym jak z czwartku na piątek w całym kraju i innych częściach Europy spustoszenie siał huragan Cyryl. Od rana nasłuchiwałem wiadomości, czy czasem pociągi relacji Katowice-Warszawa nie są odwołane. Pociąg na który się wybrałem jechał z Bielska Białej i ku mej uciesze przyjechał punktualnie, inni podróżni nie mieli tyle szczęścia, bowiem co chwilę były podawane informację o kolejnych opóźnieniach, które dochodziły nawet do 3 godzin. Jak już wspomniałem pociąg przyjechał punktualnie, jednak z Katowic wyjechał z 20-minutowym opóźnieniem. Opóźnienie nie było spowodowane drzewami na torach, czy uszkodzeniem trakcji, ale brakiem maszynisty. Co chwilę przez megafon usłyszeć można było, że maszynista pociągu do Białegostoku ma się zgłosić na peronie 4. Dalsza część drogi przebiegała bezproblemowo.

W klubie pojawiłem się około 21:30, jakież było me zdziwienie gdy zobaczyłem jeszcze tyle roboty do zrobienia. Myślałem, że tak to tylko u nas, a tu proszę, Toga i Hallabanaha też mają z tym problemy. Osoby zaangażowane w przygotowanie salki dawały z siebie wszystko i wreszcie z godzinnym poślizgiem można było zgasić światło, zapalić UV i wpuszczać ludzi na salę. Sala charakteryzowała się wielkim parkietem i tylko kilkoma ławkami przy ścianach, co mi bardzo odpowiadało, bowiem na tak wielkiej przestrzeni można lepiej odlecieć. Na ścianach zawisły backdropy, które przywiozła ze sobą Toga. Po kilku latach znów mogłem podziwiać je w pełnej krasie przy dość sporej liczbie UVek. Z sufitu "zwisały" ogromne trójkąty 3D. Konsoleta umieszczona była na specjalnym podeście, przez co grający mieli sporo miejsca i lekko z góry spoglądali na publikę. Na podeście swe centrum dowodzenia ulokowali także VJe, którzy tej nocy odpowiedzialni byli za wizualizacje. Sala wyglądała ładnie, a jak się w nią włoży jeszcze więcej pracy / dekosów to wówczas będzie mistrzostwo.

Imprezę rozpoczął Atan (Toga Dansverg), krótkie połamane intro, następnie wejście w progresywne dźwięki, a później już surowe, powykręcane i jakże piękne brzmienia. Muszę przyznać, że w tak świetnej formie Atana dawno nie widziałem, jestem wręcz w stanie stwierdzić, że tym setem udowodnił, że nie bez kozery niektórzy mówią o nim "guru". Idealne rozgrzanie publiki i do tego utwory z najnowszej płyty Prometheusa - nieobecni mają czego żałować. Wg. line upu załoga Togi miała przybyć w liczbie dwóch osób: Atan i Rough. Ten drugi się nie pojawił i w zamian z "ławki rezerwowych" wszedł Kwieq i dość potężnie dowalił. Pomimo tego, że ostatni raz słyszałem go na Moondalli 2004, to jednak po kilku kawałkach jakie zaserwował wolałem porozmawiać ze znajomymi i nabrać sił na Optokopplera. Po godzinie 1:00 przyszła pora na występ niemieckiego duetu Optokoppler w składzie Tim Rusken i Oliver Schmidt. No i rozpoczął się szał. Panowie "polecieli" z tym co najlepsze. Tempo w granicach 145 bpm, sporo melodyjek i różnego rodzaju wstawek, jak choćby gitary. Szał na sali sięgał zenitu, a Niemcy bawili się razem z nami. Utwory jakie zagrali to przede wszystkim nagrania z drugiego albumu "Bugfix" oraz nowości. Szkoda, że nie zagrali numerów z debiutanckiego "Replugged", bo i na nim znajduje się wiele świetnych nagrań. Ale nie ma co narzekać, bowiem bawiłem się świetnie przy ich występie. Po godzinie drugiej za "sterami" stanął DJ Oli (OV Silence). Na początku miał trudno, bowiem ludzie po występie Optokopplera musieli zaczerpnąć powietrza, przez co parkiet opustoszał, jednak utwory typu "Re-Order" Cosmosisa szybko zrobiły swoje i parkiet ponownie się zapełnił. Set Oliego bardzo przypadł mi do gustu, nie było to nachalne napierdalanie jak to niektórzy DJe mają w naturze grając o takiej porze, ale przyjemne i nie męczące, pozbawione "fajerwerków" nagrania. Oczywiście od czasu do czasu z głośników wydobywały się dźwięki nagrań, które targały nami po całym parkiecie. Podczas setu Oliego bardzo denerwowało mnie nagłośnienie, tak jakby ktoś je "ściszył" i utwory np. Cosmosisa wiele traciły. Jednak i to nie przeszkadzało ludziom w dobrej zabawie. Jak już wywołałem ludzi to muszę przyznać, że ci którzy przybyli do klubu Progresja stworzyli świetną atmosferę. Spora liczba znajomych to wielki plus tej imprezy. Szkoda tylko, że na imprezę nie przybyło więcej osób - ich liczba na moje oko wyniosła 100 - 130 osób. Na takie imprezy powinno przybywać więcej osób, wówczas będzie możliwość sprowadzania coraz to lepszych producentów. Mam nadzieję, że na kolejnych imprezach Mystic Arts Event (a wiem, że takowe się odbędą) pojawi się więcej osób. Na końcu imprezy zagrali DJe Hallabanahy, najpierw Mabeat, a później Bongo. Ten ostatni rozpoczął melodyjnymi full-onami, ale widząc, że ludzie coraz częściej spoczywają na ławkach lub na chilloucie, rozpoczął grać, jak to sam określił, "tłuste" progressy. Z głośników wydobyły się m.in. nagrania Atmosa i Andromedy. I znów parkiet się zapełnił. Piękna końcówka imprezy, która zakończyła się przed 7:00. Wspomnę jeszcze o tym, co działo się na chilloutcie, a działo się sporo. Stellar Magnitude na żywo poradzili sobie świetnie w wersji "soft". Końcówka na chillu to także szał za sprawą Magów Psychodelicznej Nuty, którzy, podobnie jak Bongo, podgrzewali ludzi progresami. Tak też zakończyła się pierwsza i udana odsłona Mystic Arts Event.

Styropian