Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

12.07.2003 - psychotoons project - sola sonorum


Kto: Psychotoons Project
Miejsce: klub Uśmiech, Gdańsk
Data: 12.07.2003

Środek lipca... Sola Sonorum... Plaża i transy... Impreza odbyła się na plaży w Gdańsku-Brzeźnie nieopodal starej latarni morskiej. Podstawowym atutem imprezy były przede wszystkim znakomite warunki plenerowe. Obcowanie z plażą i morzem pośród znajomych i ulubionych magicznych dźwięków - tym bardziej, że za darmo - jest naprawdę ciekawą alternatywą dla tych, którzy mają ochotę na niemałe doznania i pragną uciec od dusznych klubów. Wszak nie ma chyba lepszej opcji jak odetchnąć pełną piersią zdrowym morskim powietrzem, a rano podziwiać fantastyczny wschód słońca. Nie wspominając o niemal nieograniczonej przestrzeni; nie było niepotrzebnego przepychania się podczas tańca, a kto zmęczył się harcami przy muzyce mógł w każdej chwili usiąść gdziekolwiek na piasku bądź przy ognisku. Za całość imprezy odpowiedzialny był zespół Psychotoons Project, czyli nowopowstały joint venture dwóch zapaleńców: Owera z Psytrance.pl oraz Lecha a.k.a. Projekt Ziemia. W świecie dekoracji prym wiedli Projekt Ziemia oraz Jedaj, którego płótna zdobiły nie raz m.in. imprezy w Tutenchamonie, na których dokazywali DJ'e z Setrancemello. Nie zabrakło również czegoś na ząb. Dla tych, którzy pragnęli się posilić stał chaishop ochrzczony mianem Latającego Dywanu Dominiki, w którym znajdowały się sałatki, tosty, warzywa a także przeróżnej maści sosy oraz herbata (Napój Bogów), której wspaniały smak próbowałem zidentyfikować nad ranem. Oklaski dla dziewczyn, które przyszykowały jedzenie i sprawowały pieczę nad chaishopem. Nie zabrakło też złotego trunku, który można było zakupić w barze obok.

Ogólnie o dzielnicy Brzeźno krążą takie i owakie plotki, jednak nie taki diabeł straszny jak go malują. Impreza ze względu na łatwą dostępność o dziwo nie przyciągnęła buraków, więc nie było mowy o jakichkolwiek nieprzyjemnościach podczas przebiegu imprezy. Jeśli zaś zdarzył się jakiś dres, to był to osobnik powierzchowny (ubiór), szczęściem niebędący dresem mentalnie. A generalnie owej nocy na plaży zgromadziła się całkiem liczna publiczność - do 150 osób w godzinach szczytu - wśród niej spora ekipa samych znajomych. Granie ruszyło już o godzinie 21 za sprawą Łosia. Po nim za dekami stanął Ower wprowadzając w życie fullonowe szaleństwo mające na celu poderwanie z piasku zgromadzonych ludzi. Z głośników płyną utwory Dino, GMS, Skazi, Absolum, Space Cat, Talamasca... Jako wnikliwy obserwator muzycznych poczynań przyczepiłbym się do paru uszczerbków w przejściach, ale im dłużej Ower grał tym lepiej wszystko brzmiało i nabierało plastycznego kształtu, a i na parkiecie odzew był coraz żywszy i bardziej spontaniczny. Po Owerze zagrał znany wszystkim DJ Rough, do niedawna związany z kolektywem Toga Dansverg, dziś działający jako wolny strzelec. Rough kontynuował rozpoczęty przez swojego poprzednika przyjemny klimat, wplatając w swoim secie m.in. "Astral Projection - Zero" czy utwory Infected Mushroom (np. "Deeply Disturbed", który idealnie sprawdza się na dancefloorze). Zarówno Ower jak i Rough zagrali bajecznie, szkoda tylko, że wycieńczony niedawną grypą nie miałem sił tańczyć. Po pewnym czasie do grania przyłączył się również gość w osobie DJ'a Atana. Poczynając od wejścia za deki Atana na imprezę padł chyba jakiś zły urok. Najpierw siadł sprzęt (konkretniej wzmacniacz) zapewniający przyjemne dźwięki, następnie zaczął padać deszcz. Oba te czynniki - brak muzyki i nasilające się opady - spowodowały znaczne przerzedzenie się zgromadzonych na plaży imprezowiczów. Zostało około 30 wytrwałych osób, które nie poddały się w obliczu spłatanego przez los brzydkiego figla. Na szczęście nie oznaczało to jednak końca imprezy, trzeźwe myślenie, szybkie działania i pozytywna aura pomogły doprowadzić sprzęt grający do poprzedniego stanu używalności, a i deszcz odszedł po pewnym czasie w zapomnienie. Impreza ożyła na nowo. Nie umniejszając oczywiście niczemu, co działo się wcześniej wraz z nadejściem świtu zaczęła się chyba najlepsza część imprezy. O godzinie czwartej na horyzoncie pojawiła się maleńka świecąca kula, która rosła wraz z upływem czasu, a moje akumulatory zostały szybko naładowane, przez co mogłem aktywnie bawić się przy muzyce. W porównaniu z poprzednim setem, który składał się z utworów typu "GMS i ich pobratymcy" tym razem Ower zaatakował nasze sentymentalne synapsy bardziej oldschoolowym materiałem, rozgrzewając się numerem formacji Logic Bomb. Metamorfoza ognistej kuli na nieboskłonie osiągnęła kulminację wraz z utworami "Astral Projection - Dancing Galaxy" oraz "Hallucinogen - LSD" i przeobraziła się w prawdziwego dawcę moc! Uważam ten moment za najpiękniejsze chwile tej imprezy i jeden z tych momentów, których długo nie zapomnę. To jest po prostu coś, czego nie jestem w stanie wyrazić prostymi słowami i co wykracza poza możliwości przekazu tej relacji. "Cosmosis - Doors Of Perception" zwiastował koniec gry Owera, po czym zmienił go Łosiu. Poza pierwszym numerem, jaki puścił (zdaje się, że jakiś Alien Project) pojęcie "poranne dźwięki" zdawało się być mu obce, więc postanowiłem odpocząć w przyjemnej otoczce absurdalnego humoru. Impreza dobiegła końca ok. godziny 6:30. Nawet kiedy ucichła muzyka na plaży pląsał i wił się jeszcze jegomość, który pod wpływem wysłużonej receptury pana Hoffmana pragnął zasymilować się z piaszczystą powierzchnią otaczającej go plaży.

Podsumowując jest to jedna z tych imprez, na których należało być obowiązkowo, ci, co nie byli, lub zwątpili podczas zaistniałych problemów naprawdę dużo stracili. Impreza spotkała się z pozytywnymi opiniami; w planach jest powtórka z rozrywki, kiedy to Psychokreskówki zaatakują ponownie. Pamiętajcie, że to dopiero początek...

Templar