Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

11.07.2003 - stropharia cubensis community - psychedelicatessen 3


Kto: Stropharia Cubensis Community
Miejsce: klub GGOG, Gdańsk
Data: 11.07.2003

Myślałem, że ucieczka z ciasnych czterech ścian będzie nieunikniona, jednak Togowa impreza Engram nie okazała się jednak moją ostatnią wizytą w GGOG na transach przed imprezami w plenerze. Dobrze się jednak stało, bo jak opuszczać ulubione mury to w dobrym stylu. A że Stropharia to nie byle marka, więc okazji przepuścić nie mogłem za żadne skarby.

Po aferze, który tym razem wykrystalizował się w lasku nieopodal plaży szybko znaleźliśmy się pod klubem GGOG. Będąc już w środku klubu podążyłem wzrokiem w kierunku dekoracji autorstwa Grand Azji. Przyznam, że to, co widziałem dotąd na zdjęciach to nic w porównaniu z tym, co zobaczyłem na żywo. Obrazy Asi odznaczały się głównie ciekawie zaaranżowanymi motywami zaczerpniętymi prawdopodobnie z kultury Majów bądź Azteków, a mój ulubiony zielony kolor, jaki dominował na płótnach przyjemnie łaskotał moje siatkówki, nie wspominając już o wybrednym poczuciu estetyki. Jako następstwo zawładnięcia moim umysłem i ciałem przez główną salę o chilloucie wiem jedynie tyle, iż hojnie grano na nim utwory Shpongle przez większą część imprezy. Co zaś tyczy się głównej sali, to z początku parkiet zapełnił się dźwiękami serwowanymi przez Herna, jednak dopiero Nanek zaatakował jak należy rozpoczynając swój set utworem "Younger Brother - Monkey Juice", który ostatnio jest moim złotym medalistą. Następnie posypały się typowo parkietowe szlagiery, wymieniając tu "Hallucinogen - Gamma Goblins (GMS Remix)", "Astrix & Atomic Pulse - Scientific Reality (Rough Mix)", czyli - cytując Afiego - "pogo na technostradzie" ze swoim nieśmiertelnym samplem "There's some disco fans in here tonight!" i podjazdami typu "W górę, w górę!", "Logic Bomb - Vector", "Koxbox - Woolectrix", "GMS - Hyperactive". Nano szczególnym uczuciem obdarzył grupę Logic Bomb, bowiem numery tej formacji stanowiły lwią część jego setu. Po Nanku za deki wśliznął się Elf odpalając "Eat Static - Race To Space". Następnie tańczących porwały w wir potężne i przepyszne pozycje ze składanki "Twisted Sessions vol. 1": "Trickster - Audio Evangelists" i "Alien Project - Silent Running", oraz nieco starszy, ale niemniej psychodeliczny "Prometheus Process - Clarity From Deep Fog". Bardziej nad ranem pojawił się trzeci jeździec strophariowej apokalipsy i władca lasów w jednej osobie - Hern. I chociaż podczas setu Herna pojawiło się parę błędów Matrixa dotyczących jego techniki grania, to obronił się on serwowanymi dźwiękami, które wycisnęły z tańczących siódme poty, że aż miło. A wśród nich między innymi takie słodkości jak "Silicon Sound - Digital Thought", "Prometheus - Number Cruncher" oraz "Snakes & Ladders", "Nomad - Mental Shock", "1200 Mics - Mescaline" i "Ayahuasca", "The Good The Bad & The Ugly - Mescalito", "Talamasca - Speaking Robot (GMS Rmx)" czy wreszcie spopularyzowany dzięki Roughowi "GMS - Shrek". Wobec takich dźwięków szczerze wątpię by ktokolwiek narzekał na muzykę.

Puentą imprezy był dla mnie utwór "Infected Mushroom - Release Me", który to zarejestrowałem opuszczając klub o 7 rano. Z ręką na sercu muszę przyznać, że wizualnie impreza zaprezentowała się znakomicie, w końcu miałem okazję obejrzeć malowidła autorstwa Asi a.k.a. Grand Azji na żywo. Jednak nie oprawa wizualna a muzyka to główne meritum tych imprez. Prócz trzonu Stropharii w osobach Elfionza i Nanetki w końcu miałem okazję ujrzeć Herna w akcji. Tak jak się mogłem spodziewać po magikach ze Stropharii muzyka była oczywiście jak zwykle na najwyższym poziomie, szybka i dynamiczna. Świetna kolorystyka i dynamizm puszczanych utworów to spore atuty tej nieprzeciętnej imprezy, a panom z SCC pogratulować należy gustu i doboru numerów. No i oczywiście złożyć szeroki pokłon kolejnej królowej dekoracji. Ja z mojej strony przepraszam, że momentami ta relacja przypomina jakąś transową playlistę, ale wobec takich łakoci, jakimi skuszono mnie i pozostałych uczestników tej edycji Psychodelikatesów nie można przejść zupełnie obojętnie. Tym bardziej, że nie szkodzą zębom, a i czytając tą relację warto powspominać i wrócić do tych błogich momentów.

Templar