Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

10.07.2004 - psychotoons project - sola sonorum 2


Kto: Psychotoons Project
Miejsce: klub Uśmiech, Gdańsk
Data: 10.07.2004

Wypełnione proroctwa o wielkim upadku Zionu rozpoczęły nieunikniony proces przemieszczania się spirali dźwięku o psychodelicznej teksturze... Ognisko tego fenomenu zapowiadane jest na 10 lipca w okolicach plaży w Brzeźnie... Gdy gwiazdy rozświecą wielka taflę wody nastąpi - Sola Sonorum Open Air Night - Powrót Spirali...

Takimi oto słowami ekipa Psychotoons Project zainicjowała, podobnie jak rok wcześniej, cykl plażowych imprez. Oczywiście ciała dają ci, którzy na takie biby nie przychodzą, a mają taką możliwość. Dobra muzyka, dobry lineup, dobra miejscówka - a wszystko za darmo - nie rosną na drzewach. Deszcz i inne niesprzyjające warunki pogodowe są wyjątkową zmorą wszelkich plenerów, które przecież w dużej mierze zależą od tego co dzieje się na nieboskłonie. Jak i przez parę wcześniejszych dni, tak i teraz padało cały dzień, przez co blady strach padł na samą imprezę. Wzmianka w info imprezy (cytuję): "W przypadku złych warunków pogodowych impreza odbędzie się w innym terminie" brzmiała niczym złowrogie proroctwo. Na szczęście o godzinie 19 rezerwy wodne nieba zostały wyczerpane, wypogodziło się i na powrót mogliśmy znowu cieszyć się w miarę dobrą pogodą. Po festiwalu Fullmoon 2004 scena psytrance w wersji polskiej wydała mi się nieco smutna i bezbarwna, więc zastanawiałem się jak przyjmę tą imprezę. Przy okazji relacji z open-airowego Transpace (odsyłam do mojego tekstu poświęconego mordobiciom w Mechelinkach) padło zdanie: "Chciałem pokazać mojemu kuzynowi miłą trójmiejską transową imprezę". Jako że Bartek akurat przebywał u mnie na parę dni myślę, że nadarzyła się ku temu właściwa okazja.

Wyruszyliśmy koło 21. Trip nie trwał długo, ponieważ do miejsca imprezy mam ledwo kilka minutek. Na miejscu ujrzałem mrowie znajomych twarzy. Usiadłem by zlustrować wszystko na spokojnie. 3D visual należał oczywiście do pana ProjektZiema, zaś za fluorescencyjne dekoracje odpowiadali Anjali i Naraya z projektu o dość fikuśnej nazwie (Nayazd Naurazjan). Przyznam, że ich płótna przypadły mi do gustu. Imprezę zaczął rozkręcać Ower. Dość progresywne dźwięki nie przyciągnęły jednak zbyt wielu osób na mainfloor, a widok paru tańczących w moich oczach dziwnie kontrastował z setkami tańczących osób, które obserwowałem na Fullmoonie jeszcze parę dni wstecz. Na szczęście coraz więcej osób przełamało się i zaczęło harcować na plandece tudzież piasku. Wraz z grupą paru znajomych udaliśmy się pod barowe parasole spić piwko i pochrupać ciastka marki Bedra. Na transy zaciągnęły nas zasłyszane kąski w postaci Tikala i Hallucinogena, jednak pomimo dobrych numerów Ower nie miał chyba swojego dnia, bo zgrywanie poszczególnych tracków szło mu wyjątkowo słabo. Jeszcze tylko "Logic Bomb - Neighbour Of The Beast" i skierowałem się na chillout. Później odbył się fireshow w wykonaniu naszej zdolnej Mirki, jednak tego nie widziałem. Na chillu panowała sympatyczna atmosfera, DJ'kę okupowali Dragon i Blantifka, a ja wraz z Bartkiem oddałem się chmielowej diecie (piwo + chleb). Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i uciekłem z chilloutu czym prędzej, kiedy za jego sterami zasiadł DJ Namedal (z NoDuckCrew... damn, skąd oni biorą te nazwy?) zmieniając o 180 stopni koncepcję spokojnej muzyki swoimi numerami z gatunku d'n'b. Tymczasem na mainie za dekami stanęli Atan i... Mantodea. Zapowiadany wcześniej Rough nie wystąpił. Jak zwykle świetny technicznie Atan zapodał sporo twardych, oszczędnych w formie, hipnotycznych numerów. O ile wcześniej, kiedy prowadziła mnie muzyka serwowana przez Owera, nie zwracałem zbytnio uwagi na zgromadzone towarzystwo, tak teraz zauważyłem, ze cześć z obecnych na plaży osób prezentowała sobą poziom dający wiele do życzenia. Słysząc typowo "jazdowe" okrzyki i obserwując facjaty paru jegomościów zastanawiałem się czy imprezy tego typu nie są przypadkiem rzucaniem pereł między świnie... Kątem oka przyuważyłem na szczęście kilka turystek, które zażywały nocnej kąpieli w stroju Ewy, a które miło kontrastowały z dresiarską dziczą.

Po ping-pongu Atan vs Mantodea ten drugi grał już na własną rękę, jednak muzyka wpadała jednym uchem drugim wypada. Swoją drogą Mantodea miał w swoim kejsie chyba tylko płytę "Orion - Artificial Frequencies". Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie został do samego rana. Poranki, zwłaszcza te na plaży, to jest to co tygrysy lubią najbardziej. Opłaciło się czekać. Chociaż wizualnie nie wszystko prezentowało się jak powinno (słońce nie miało najmniejszego zamiaru wyjść zza dominujących chmur), to muzycznie było rewelacyjnie (!). Wszystko to za sprawą Schwarza i Elfa, który odbijali właśnie między sobą transową piłeczkę - czysty morning trance, nic dodać nic ująć. Ludzie byli co najmniej zachwyceni, co widać było chociażby po wielu uśmiechniętych twarzach. Dźwięki udzieliły się i mnie, przez co ruszyłem na piasek, jednak w przeciwieństwie do innych wystarczyło mi jedynie parę chwil na densflorze. Znalazłszy sobie dogodne miejsce pod DJ'ką obserwowałem tańczący tłum, swoją uwagę skupiając na kolesiu, który zjadł Bóg wie co i ile... Głupota ma kolosalną przyszłość. Śmiechu było jednak co niemiara, zwłaszcza że ten miłośnik chemii wyżłobił po paru godzinach wyjątkowo intensywnej zabawy spory rów w piachu. Innymi rodzynkami byli okoliczni mieszkańcy, który upojeni alkoholem próbowali swoich sił na piaszczystym parkiecie, oraz dwa miejscowe kloszardy - na naszych oczach jeden drugiemu zabrał worek z "łupami" (butelki, puszki), po czym dał drapaka. A mówią, że nie ma ducha walki w narodzie polskim... Inne komentarze są chyba zbędne. Oczywiście po jakimś czasie bliższa nam była poduszka aniżeli dalsze harce na plaży, więc zapakowaliśmy się w żółciutki technomobil Mausera i przy akompaniamencie albumu "Electric Universe - Cosmic Experience" ruszyliśmy w stronę domu. Chciałem pokazać mojemu kuzynowi miłą trójmiejską transową imprezę. W końcu mi się udało...

Na koniec dwa post scriptum (jeden na wesoło, drugi mniej zabawny):
PS. 1. Rano w tym samym miejscu odbyły się podobno I Mistrzostwa Gdańska Strong Man 2004 oraz II Wakacyjny Turniej W Wyciskaniu Sztangi Leżąc.
PS. 2 Przykrym incydentem była kradzież kejsa, w którym było 80 płyt, a który należał do Owera. No cóż, okazja czyni złodzieja, a cichemu lepkopalcemu mówię: chuj ci w dupę. Normalnie nie ma to jak powrócić do Polski...

Templar